czwartek, 7 maja 2015

Rozdział 2

Czytasz = komentujesz.


____________________________________________________________________

Amelia

- A co jeśli nie zadzwoni? - zapytałam smutno przyjaciółkę.
- Daj spokój. - powiedziała pocieszająco. - Na pewno zadzwoni.
- To już dwa tygodnie.
Tak... już dwa głupie tygodnie czekam na telefon, sms-a albo cokolwiek od chłopaka, którego poznałam w galerii. Miał się odezwać, ale nadal tego nie robi. Może to były głupie żarty? Kurde, czemu myślałam, że się odezwie? Jaka ja jestem głupia.
- Ej, widzimy się wieczorkiem muszę lecieć. - uśmiechnęła się dziewczyna i pocałowała mnie w policzek.
- Cześć.
Pomachałam jej i patrzyłam jak odchodzi. Piątek, piąteczek, piątunio. Nareszcie jest weekend a ja jak zwykle co robię - uczę się na poniedziałek. Złapałam za plecak, który leżał koło ławki i ruszyłam wolnym krokiem w stronę domu. Nie miałam ochoty na siedzenie przed książkami więc wybrałam dłuższą drogę. Wyciągnęłam słuchawki i włączyłam muzykę. Szłam jedną z dróżek polnych nucąc cichutko ulubioną piosenkę. Gdy weszłam po długiej godzinie do domu zostawiłam plecak w swoim pokoju i zeszłam na dół do salonu.
- Gdzie tata? - zapytałam mamy gdy usiadłam na jednym z foteli.
- W pracy. - odpowiedziała smutno. - Dostał ważny telefon.
- Mamooo... mogę iść dziś do Kathe?
- A zrobiłaś zadania? Wiesz, że ostatnio dostajesz coraz gorze stopnie.
- Najlepsze w całej klasie!
- Nie podnoś głosu.
Westchnęłam zrezygnowana.
- Ok. Idę się uczyć.
Ruszyłam do swojego pokoju.
- Amelia poczekaj. - zawołała mama.
Odwróciłam się w jej stronę i spojrzałam wyczekująco.
- Możesz iść, ale pod warunkiem, że pouczysz się i wrócisz jutro na obiad.
Pisnęłam.
- Dziękuję! Kocham cię bardzo. - przytuliłam ją i szczęśliwa pobiegłam do pokoju.
Od razu wyciągnęłam książki i zaczęłam przeglądać zadania. Kilka kart do wypełnienia, referat do napisania i zadanie z angielskiego na osiem stron. Włączyłam komputer i zaczęłam spisywać informacje na referat. Wydawało mi się, że robiłam to wieczność aż nareszcie skończyłam. Gdy chciałam zwiąć się za kolejne z zadań zadzwonił mój telefon. Serce zabiło mi szybciej gdy zobaczyłam, że numer jest nieznany.
- Halo? - powiedziałam gdy odebrałam połączenie.
- Hej Amelio tu Luke. - wyszczerzyłam się jak głupia gdy to usłyszałam. - Myślałem, że może miałabyś ochotę iść dziś wieczorem do kina? Oczywiście jeśli nie to...
- Oczywiście, że mam ochotę. - powiedziałam szybko.
- Serio?
- Tak.
- W takim razie wpadnę po ciebie o osiemnastej. Wyślij mi swój adres, pa kochanie. - powiedział i się rozłączył.
Od razu gdy to zrobił zapisałam sobie jego numer jako Lucas. Chciałam dodać serduszko, ale przecież znamy się nie długo a rozmawialiśmy dwa razy licząc to przed chwilą. Odczekałam kilka minut i wysłałam mu swój adres sms-em. Odłożyłam telefon, i poszłam się szykować.


Luke

Ubrałem czarne rurki i koszulkę Nirvany. Włosy jak zwykle zaczesałem do góry i włożyłem swój kolczyk do wargi. Do osiemnastej zostało kilka minut. Okazało się, że Amelia nie mieszka daleko ode mnie więc nie musiałem się śpieszyć. Wziąłem portfel i telefon a następnie wyszedłem z domu. Jak wspominałem wcześniej nie miałem daleko więc po kilku minutach byłem na miejscu. Dom dziewczyny nie był duży, miał mały ogródek i wyglądał jak typowy domek w Australii. Cała ulica była zapełniona takimi samymi budynkami. Wszedłem na niewielki ganek i zapukałem do drzwi. Po chwili otworzyła mi niska brunetka. Spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem i ''przejechała po mnie oczami''.
- Hej, jest Amelia?
- A ty tooo?
- Um, Luke.
Uniosła brew do góry i wpuściła mnie do środka. Zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu gdy usłyszałem odgłosy dobiegające z góry.
- Lucy! - krzyknęła Amelia. - Co ty... - zatrzymała się gdy mnie ujrzała.
- Hej. - uśmiechnąłem się. - Gotowa?
- Gotowa na co? - zapytała brunetka.
- Lucy!
- Nie wiedziałam, że Kathe zmieniła płeć.
Zamordowała ją wzrokiem dziewczyna na co się zaśmiałem.
- Dam ci 20$ jak będziesz siedzieć cicho.
- Okej. - wyszczerzyła się i wyszła z pokoju.
- Zmieniłem płeć? - wyszczerzyłem się.
- Cicho. Idziemy?
Skinąłem i otworzyłem drzwi. Jak dżentelmen przepuściłem ją pierwszą i zamknąłem je s powrotem. Nie wiedziałem czy mogę złapać ją za rękę... mogła pomyśleć, że to za wcześnie więc po prostu szedłem blisko niej. Kątem oka zacząłem obczajać  jej strój. Miała na sobie zwykłe czarne rurki i niebieski sweterek, który idealnie do niej pasował. Przez drogę graliśmy w 20 pytań dzięki czemu dowiedziałem się wiele o dziewczynie i jej życiu. Powiedziała mi, że uwielbia rysować, i że chciała by kiedyś to robić. Wiem też, że jej rodzice są strasznie uparci i dużo od niej wymagają i stąd właśnie jej sukcesy w nauce. Lucy to jej młodsza siostra, którą bardzo kocha. Dziewczyna ma swoją najlepszą przyjaciółkę - Kathe i to u niej powinna teraz być... kurde, nie chcę spychać ją na jakąś złą drogę czy coś. Ona wydaje się być taka spokojna. Totalne przeciwieństwo mnie, jednak przez te dwa tygodnie cały czas myślałem o niej.
- Więc jaki film? - wyrwała mnie z zamyśleń Amelia.
- Może ty coś wybierzesz?
Dziewczyna w skupieniu przeglądnęła wszystkie filmy, które miały lecieć i zatrzymała swój wzrok na jednym z dużych plakatów.
- Igrzyska Śmierci! Błagam, proszę, proszę, proszę.
- Okej, okej. - zaśmiałem się.
Kupiłem dwa bilety, oczywiście kłócąc się wcześniej z brunetką kto zapłaci. Przecież nie pozwolę dziewczynie płacić na randce! Kupiłem też popcorn i cole a następnie udaliśmy się do sali kinowej. Zajęliśmy swoje miejsca w końcowym rzędzie.


Amelia 

Po skończonym seansie, poszliśmy na spacer do parku. Chłopak przez drogę zabawiał mnie nieśmiesznymi żartami, z których się śmiałam bo nie chciałam mu sprawić przykrości. Zrobiło się już ciemno i strasznie późno. Niebo oświetlało miliony gwiazd, co dodawało ciekawego klimatu. Znaleźlismy się na niewielkim wzgórzu skąd był idealny widok, na większość miasta. Teraz siedzieliśmy na ławce i rozmawialiśmy na różne tematy.
-Patrz tam! - krzyknął Luke, i pokazał palcem na obiekt na niebie.
Spojrzałam w górę i ujrzałam spadającą gwiazdę.
-Pomyśl życzenie, może się spełni...



________________________________________________________________
Przepraszamy za długie niedodawanie rozdziałów ale po prostu mamy życie prywatne i obowiązki. Poopey pisała testy gimnazjalne więc po prostu nie miałyśmy kiedy tego napisać, ale już zbliża się koniec roku szkolnego więc po poprawieniu wszystkich ocen, rozdziały będą dodawane regularnie. Mamy nadzieje, że nie jesteście źli, i nam wybaczycie. Dlatego, że obie mamy na imie Wiktoria, jedna z nas się będzie podpisywać Poopey a druga Wiksonss. Życzymy miłego czytania. Do następnego <3












poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 1

Czytasz = komentujesz.
W końcu mamy 1 rozdział,
Miłego czytania xx

 
______________________________________________________________________________

Amelia

Z krainy Morfeusza, wybudził mnie znienawidzony budzik. Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, po czym umyłam zęby i rozczesałam włosy. Wróciłam do pokoju, na polu było ciepło więc postanowiłam ubrać, czarny cropp top w białe paski z długim rękawem, czarną spódniczkę sięgającą mi przed kolana, i czarne cienkie rajtuzy. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Na twarz nałożyłam trochę pudru, na górnej powiece zrobiłam czarną kreskę eyelinerem i przejechałam tuszem po rzęsach. Na usta dałam swój ulubiony, malinowy błyszczyk. Spakowałam książki do torebki, wzięłam telefon i zeszłam na dół. Zbliżając się do kuchni, słyszałam już resztę domowników.
-Dzień dobry - powiedziałam z uśmiechem, siadając na krześle.
Rodzice odpowiedzieli mi uśmiechem, a Lucy nawet na mnie nie popatrzyła. Jak zwykle była zajęta swoim światem, czyli telefonem. Nie rozumiem, jak ona dostaje dobre oceny w szkole, skoro cały czas siedzi i gapi się w ekran telefonu, uśmiechając się do niego, jakby to coś żyło. Wsypałam płatki do miski, i nalałam do niej mleka. Po skończonym śniadaniu, odłożyłam miskę do zlewu, i skierowałam się do przedpokoju. Na stopy założyłam czarne botki, a na ramiona czarna cienką kurtkę. Wzięłam torbe, i wyszłam z domu. 


***
-Może pójdziemy, po lekcjach na zakupy?- spytała Kathe, chowając ksiązki do torby.
-Jasne - odpowiedziałam z uśmiechem, podchodząc do mojej szafki. Wyjęłam z niej książki i udałyśmy się do klasy.


Każda lekcja strasznie mi się dłużyła. Miałam ochotę wyjść z klasy i robić wszystko tylko nie słuchać nauczyciela. Podczas robienia notatek nerwowo spoglądałam w stronę wiszącego na ścianie zegarka. Czas stanął czy coś? Westchnęłam głośno co zwróciło uwagę Kathe. Wymieniłyśmy się słabymi uśmiechami i wróciłam do pisania. Po długich dwudziestu minutach nauczycielka zapowiedziała sprawdzian na, który podała nam tematy do nauczenia. Miałam szczęście bo większość umiałam, jednak będę musiała powtórzyć materiał. Do końca dnia szkolnego została mi jednak lekcja - znienawidzona historia. Nie widzę sensu w uczeniu się dat skoro i tak za kila dni o nich zapomnę. O tak, nie jestem wielką fanką nauki, a wręcz przeciwnie nienawidzę siedzieć przy książkach. Jednak należę do wręcz idealnej rodziny więc moje oceny muszą być najlepsze. Moi rodzice są strasznie wymagający i pragną żeby ich jedyne córki były najlepsze. Niestety. Wsadziłam do szafki książki z poprzedniej lekcji i łapałam za podręcznik do historii. Z przyjaciółką ruszyłyśmy w stronę klasy śmiejąc się przy tym i rozmawiając na różne tematy. Gdy weszłyśmy do pomieszczenia zajęłyśmy swoje stałe miejsca i zaczęłyśmy powtarzać materiał. Chwilę później do klasy weszła nauczycielka. O dziwno była w dobrym humorze, wręcz fantastycznym. W sumie to się jej nie dziwie... od rana jest śliczna pogoda, słoneczko świeci, ptaszki śpiewają a za nie całe czterdzieści pięć minut idziemy na zakupy. Chociaż ona pewnie nie idzie na zakupy, ale to jest najlepszy z powodów do radości - przynajmniej dla mnie. No bo, która dziewczynie nie lubi zakupów?


Po skończonej lekcji, która minęła strasznie szybko co jest dziwne wyszłam przed szkołę. Kathe stwierdziła że musi iść do toalety poprawić makijaż, a ja nie chciałam iść więc powiedziałam że będę na ławce. Jak powiedziałam tak też zrobiłam... wybrałam jedną z ławek umieszczonych przed szkołą i usiadłam na niej. Miałam świetny widok na okolicę. Kilka grupek ludzi siedziało na trawie rozkoszując się piękną pogodą. Ludzie wydawali się dziwnie szczęśliwi. Spojrzałam w stronę drzwi do szkoły. Przyjaciółka zbiegła szybko ze schodów i złapała mnie za nadgarstek.
- No chodź bo nam autobus ucieknie!
Zaśmiałam się z jej niezorganizowania i zaczęłam bieg na przystanek. Byłam raczej dobra w bieganiu jednak z Kathe nie miałam żadnych szans. Kathe ma strasznie długie nogi a do tego jest zwinna i szybka. Na szczęście dobiegłyśmy na przystanek w idealnym momencie. Wsiadłyśmy szybko do autobusu i kupiłyśmy dwa bilety. Usiadłam na jednym z wolnych miejsc. Moja tryskająca energią towarzyszka cały czas gadała a ja nie mogłam  nacieszyć się powietrzem. Przytakiwałam jej a ona śmiała się z mojej kondycji.
- Gdzie pierwsze idziemy? Może zajrzymy do tej nowej galerii?
- W sumie to czemu nie. To dobry pomysł - wzruszyłam ramionami.
Posłała mi piękny uśmiech. Jej po prostu nie można nie kochać. Po kilku minutach autobus zatrzymał się na właściwym przystanku i z niego wysiadłyśmy. Ruszyłyśmy w stronę ogromnego budynku. Przy wejściu zaczęłam przygotowywać się w kilkugodzinne chodzenie i mierzenie ubrań. Na początku dziewczyna zaciągnęła mnie do sklepu z butami.
- Musisz je przymierzyć! - podała mi podekscytowana czarne buty na dziesięciu centymetrowym obcasie.
- Zabije się na tym. - zaśmiałam się.
- No chociaż spróbuj, na pewno nie. A jakby co to cię uratuję.
Pokręciłam głową ciągle chichocząc. Usiadłam na jednym z krzeseł w sklepie i założyłam buty. Przy wstawaniu zachwiałam się lekko, ale po chwili złapałam równowagę. Przyjaciółka powstrzymała się od głupiego komentarza chociaż wiedziałam, że chciała by coś głupiego powiedzieć. Zrobiłam kilka kroków i znowu usiadłam na krześle.
- Nie ma mowy. - powiedziałam przy ściąganiu butów.
- W takim razie ja je biorę. Muszę jeszcze kupić trampki.
- Oczywiście. - założyłam swoje buty i wstałam.
- Ja pójdę sprawdzić tam. - pokazała palcem na lewą stronę sklepu. - A ty idź tam. - wskazała na prawą cześć. - Kto znajdzie lepsze buty wygrywa kawę. - wyszczerzyła się.
- No ok. - przewróciłam oczami i ruszyłam w stronę regału butów.
Po kilku minutach miałam dwie dosyć ciekawe pary. Jedną z nich były conversy do kostki w panterkę, a drugie były buty na kilku centymetrowym koturnie koloru czarnego. Spodobały mi się obie pary więc znalazłam swój numer i ruszyłam do kasy. Przyjaciółka dołączyła do mnie chwilę później a w ręce trzymała czerwone szpilki i vansy. Przewróciłam oczami na jej wybór. Oczywiście że czerwone.

- Wygrałam! - uśmiechnęła się szeroko gdy wyszłyśmy ze sklepu.
- Nie prawda, uważam że wybrałam lepsze buty. - wystawiłam jej czubek języka.
Westchnęła.
- Niech ci będzie. Koturny mi pożyczysz.
- Chciałabyś.
- Stawiam ci kawę więc nie pyskuj. Chodź obejdziemy jeszcze kilka sklepów i idziemy do Stabucksa.
Następnym sklepem do którego się wybrałyśmy był H&M. Wypatrzyłam sobie śliczną pastelową sukienkę w kwiaty natomiast, Kathe kupiła taką samą w innym kolorze. Do tego wyszukałyśmy bluzki z ciekawymi napisami. Ogólnie wykupiłyśmy pół sklepu więc nie będę wymieniać. Po szóstym sklepie byłyśmy obładowane torbami. Nogi mnie bolały i miałam dosyć chodzenia. Udałyśmy się do Starbucksa tak jak ustaliłyśmy wcześniej. Zajęłyśmy jeden z wolnych stolików i zostawiłyśmy tam nasze torby. Brunetka poszła zamówić napoje a ja zaczęłam przeglądać telefon. Napisałam mamie krótkiego sms-sa że będę w domu za jakąś godzinkę i schowałam urządzenie do kieszeni. 
- Proszę.
Usiadła przy mnie przyjaciółka i podała mi kubek wypełniony jasno brązową cieczą. Mruknęłam cicho dziękuję a następnie zaczęłam pić moją ulubioną kawe. Po chwili nie miałam już połowy napoju. 
- Mogłaś powiedzieć, że chcesz pić. - zaśmiała się na co przewróciłam oczami.
- Idę do toalety. Zaraz wracam.
Powiedziałam i wstałam. Ruszyłam w stronę ubikacji. Musiałam chwilę poczekać gdyż były zajęte. Gdy po kilku minutach czekania mogłam załatwić potrzebe, zrobiłam to i wyszłam z łazienki. Idąc w stronę stolika wyciągnęłam telefon. Czy ja zmieniam się w Lucy? Co chwila na niego zerkam. Poczułam lekkie uderzenie na brzuchu a następnie gorące coś. Tylko co? Sporzałam na bluzkę na, której była ogromna plama prawdopodobnie po kawie. Kubek leżał pod moimi nogami. 
- Jak łazisz?! - warknęłam i spojrzałam na postać przede mną.
- Jak ja łaże? To ty masz telefon przyklejony do ręki! - zaczął wymachiwać rękoma chłopak.
Był tak przystojny, że zabrakło mi słów. Miał na sobie czarne obcisłe spodnie oraz biały t-shirt pokazujący jego idealne i umięśnione ramiona. Oczy miał niebieskie i blond włosy postawione do góry. Przełknęłam głośno ślinę.
- Zrób zdjęcie będzie na dłużej. - parsknął śmiechem chłopak.
- Bardzo śmieszne. Lubiłam tę bluzkę wiesz?
- W takim razie bardzo mi przykro. - uśmiechnął się pokazując przy tym szereg białych zębów i dołeczki. - Jestem Luke. - powiedział i wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Amelia. - chwyciłam wyciągniętą rękę blondyna i ją uścisnęłam.
- Może dasz się gdzieś zaprosić?  Wynagrodzę ci tę koszulkę. 
- Um... jasne.
- Dasz mi swój numer?
Skinęłam głową. Luke podał mi swojego Iphona a ja zapisałam na nim ciąg liczb. 
- W takim razie do zobaczenia Amelio. - uśmiechnął się uroczo i odszedł.


______________________________________________________________
Pierwszy rozdział już za nami. Przepraszam, że tak długo musieliście na niego czekać;/
Odrazu informuje, że nie piszę bloga sama. Pomaga mi przyjaciółka, która sama ma dwa swoje opowiadania Nothing is by chance oraz Like you probbaby love me. Rozdziały będziemy pisać na zmiane, raz ja i raz Wiki. 1 rozdział ja zaczęłam, a Wiki dokończyła. Więc to na tyle i zapraszam, do czytania i komentowania. Miłego czytania, xx.


czwartek, 5 lutego 2015

Prolog.

Dedyk dla Wiktorii Ktoś xx



________________________________________________________


Siedemnastoletnia Amelia, dziewczyna, z tak zwanego dobrego domu, świetna uczennica i przykładna córka, przez przypadek poznaje Luke'a, agresywnego huligana, którego życie składa się z ćwiczenia na siłowni, wyścigów na motorze które są dla niego odskocznią od problemów oraz bezsensownych bijatyk. Mimo, że mają dwa inne charaktery, zakochują się w sobie, przez co oboje się zmieniają. Amelia staję się odważniejsza, i dojrzewa. Luke zaczyna patrzeć na świat inaczej. Łagodnieje i zaczyna doceniać to co ma. Amelia jest jedyną osobą jakiej zdradził swój mroczny sekret, który tłumaczy jego agresywne zachowanie. Jest też osobą dla której rezygnuje ze swojego dotychczasowego życia łóżkowego. Mianowice przestaje, sypiać z każdą laską która się do niego lepi, lub którą spotyka w klubie.

Rodzice a mianowicie matka dziewczyny, nie toleruje Luke'a. Według niej, ściąga jej córke na złą drogę. Amelia nie jest zbytnio przekonana do Luke'a na początku, jednak dzięki jej przyjaciółce Kathe, zaczyna patrzeć na niego z innej strony. Siostra Amelii, Lucy jest szczęśliwa, że jej siostra wkońcu kogoś poznała. Może to nie jest idealny chłopak, ale każdy ma też dobre strony prawda? 

Amelii grozi nieukończenie szkoły, a nawet wydalenie. Gdy dowiaduje się o tym jej matka, zakazuje jej wychodzenia z domu, oraz spotykania się z Luke'iem. Mimo to Amelia, lekceważy matke i zaczyna się z nim znowu spotykać. Jak to mówią Miłość przezwycięży wszystko. Czy w ich przypadku tak będzie? Czy gdy Amelia, dowie się co zrobił Luke? Czy mu wybaczy? Czy dalej będa wieść spokojne życie?

Dowiecie się czytając, dalsze losy bohaterów Prohibited.
_____________________________________________________________

Od autorki: No to mamy prolog! Rozdziały zaczną się pojawiać, gdy będzie gotowe tło.
Napiszcie proszę jakiś komentarz, czy wam się podoba i co o nim sądzicie.