poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 1

Czytasz = komentujesz.
W końcu mamy 1 rozdział,
Miłego czytania xx

 
______________________________________________________________________________

Amelia

Z krainy Morfeusza, wybudził mnie znienawidzony budzik. Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, po czym umyłam zęby i rozczesałam włosy. Wróciłam do pokoju, na polu było ciepło więc postanowiłam ubrać, czarny cropp top w białe paski z długim rękawem, czarną spódniczkę sięgającą mi przed kolana, i czarne cienkie rajtuzy. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Na twarz nałożyłam trochę pudru, na górnej powiece zrobiłam czarną kreskę eyelinerem i przejechałam tuszem po rzęsach. Na usta dałam swój ulubiony, malinowy błyszczyk. Spakowałam książki do torebki, wzięłam telefon i zeszłam na dół. Zbliżając się do kuchni, słyszałam już resztę domowników.
-Dzień dobry - powiedziałam z uśmiechem, siadając na krześle.
Rodzice odpowiedzieli mi uśmiechem, a Lucy nawet na mnie nie popatrzyła. Jak zwykle była zajęta swoim światem, czyli telefonem. Nie rozumiem, jak ona dostaje dobre oceny w szkole, skoro cały czas siedzi i gapi się w ekran telefonu, uśmiechając się do niego, jakby to coś żyło. Wsypałam płatki do miski, i nalałam do niej mleka. Po skończonym śniadaniu, odłożyłam miskę do zlewu, i skierowałam się do przedpokoju. Na stopy założyłam czarne botki, a na ramiona czarna cienką kurtkę. Wzięłam torbe, i wyszłam z domu. 


***
-Może pójdziemy, po lekcjach na zakupy?- spytała Kathe, chowając ksiązki do torby.
-Jasne - odpowiedziałam z uśmiechem, podchodząc do mojej szafki. Wyjęłam z niej książki i udałyśmy się do klasy.


Każda lekcja strasznie mi się dłużyła. Miałam ochotę wyjść z klasy i robić wszystko tylko nie słuchać nauczyciela. Podczas robienia notatek nerwowo spoglądałam w stronę wiszącego na ścianie zegarka. Czas stanął czy coś? Westchnęłam głośno co zwróciło uwagę Kathe. Wymieniłyśmy się słabymi uśmiechami i wróciłam do pisania. Po długich dwudziestu minutach nauczycielka zapowiedziała sprawdzian na, który podała nam tematy do nauczenia. Miałam szczęście bo większość umiałam, jednak będę musiała powtórzyć materiał. Do końca dnia szkolnego została mi jednak lekcja - znienawidzona historia. Nie widzę sensu w uczeniu się dat skoro i tak za kila dni o nich zapomnę. O tak, nie jestem wielką fanką nauki, a wręcz przeciwnie nienawidzę siedzieć przy książkach. Jednak należę do wręcz idealnej rodziny więc moje oceny muszą być najlepsze. Moi rodzice są strasznie wymagający i pragną żeby ich jedyne córki były najlepsze. Niestety. Wsadziłam do szafki książki z poprzedniej lekcji i łapałam za podręcznik do historii. Z przyjaciółką ruszyłyśmy w stronę klasy śmiejąc się przy tym i rozmawiając na różne tematy. Gdy weszłyśmy do pomieszczenia zajęłyśmy swoje stałe miejsca i zaczęłyśmy powtarzać materiał. Chwilę później do klasy weszła nauczycielka. O dziwno była w dobrym humorze, wręcz fantastycznym. W sumie to się jej nie dziwie... od rana jest śliczna pogoda, słoneczko świeci, ptaszki śpiewają a za nie całe czterdzieści pięć minut idziemy na zakupy. Chociaż ona pewnie nie idzie na zakupy, ale to jest najlepszy z powodów do radości - przynajmniej dla mnie. No bo, która dziewczynie nie lubi zakupów?


Po skończonej lekcji, która minęła strasznie szybko co jest dziwne wyszłam przed szkołę. Kathe stwierdziła że musi iść do toalety poprawić makijaż, a ja nie chciałam iść więc powiedziałam że będę na ławce. Jak powiedziałam tak też zrobiłam... wybrałam jedną z ławek umieszczonych przed szkołą i usiadłam na niej. Miałam świetny widok na okolicę. Kilka grupek ludzi siedziało na trawie rozkoszując się piękną pogodą. Ludzie wydawali się dziwnie szczęśliwi. Spojrzałam w stronę drzwi do szkoły. Przyjaciółka zbiegła szybko ze schodów i złapała mnie za nadgarstek.
- No chodź bo nam autobus ucieknie!
Zaśmiałam się z jej niezorganizowania i zaczęłam bieg na przystanek. Byłam raczej dobra w bieganiu jednak z Kathe nie miałam żadnych szans. Kathe ma strasznie długie nogi a do tego jest zwinna i szybka. Na szczęście dobiegłyśmy na przystanek w idealnym momencie. Wsiadłyśmy szybko do autobusu i kupiłyśmy dwa bilety. Usiadłam na jednym z wolnych miejsc. Moja tryskająca energią towarzyszka cały czas gadała a ja nie mogłam  nacieszyć się powietrzem. Przytakiwałam jej a ona śmiała się z mojej kondycji.
- Gdzie pierwsze idziemy? Może zajrzymy do tej nowej galerii?
- W sumie to czemu nie. To dobry pomysł - wzruszyłam ramionami.
Posłała mi piękny uśmiech. Jej po prostu nie można nie kochać. Po kilku minutach autobus zatrzymał się na właściwym przystanku i z niego wysiadłyśmy. Ruszyłyśmy w stronę ogromnego budynku. Przy wejściu zaczęłam przygotowywać się w kilkugodzinne chodzenie i mierzenie ubrań. Na początku dziewczyna zaciągnęła mnie do sklepu z butami.
- Musisz je przymierzyć! - podała mi podekscytowana czarne buty na dziesięciu centymetrowym obcasie.
- Zabije się na tym. - zaśmiałam się.
- No chociaż spróbuj, na pewno nie. A jakby co to cię uratuję.
Pokręciłam głową ciągle chichocząc. Usiadłam na jednym z krzeseł w sklepie i założyłam buty. Przy wstawaniu zachwiałam się lekko, ale po chwili złapałam równowagę. Przyjaciółka powstrzymała się od głupiego komentarza chociaż wiedziałam, że chciała by coś głupiego powiedzieć. Zrobiłam kilka kroków i znowu usiadłam na krześle.
- Nie ma mowy. - powiedziałam przy ściąganiu butów.
- W takim razie ja je biorę. Muszę jeszcze kupić trampki.
- Oczywiście. - założyłam swoje buty i wstałam.
- Ja pójdę sprawdzić tam. - pokazała palcem na lewą stronę sklepu. - A ty idź tam. - wskazała na prawą cześć. - Kto znajdzie lepsze buty wygrywa kawę. - wyszczerzyła się.
- No ok. - przewróciłam oczami i ruszyłam w stronę regału butów.
Po kilku minutach miałam dwie dosyć ciekawe pary. Jedną z nich były conversy do kostki w panterkę, a drugie były buty na kilku centymetrowym koturnie koloru czarnego. Spodobały mi się obie pary więc znalazłam swój numer i ruszyłam do kasy. Przyjaciółka dołączyła do mnie chwilę później a w ręce trzymała czerwone szpilki i vansy. Przewróciłam oczami na jej wybór. Oczywiście że czerwone.

- Wygrałam! - uśmiechnęła się szeroko gdy wyszłyśmy ze sklepu.
- Nie prawda, uważam że wybrałam lepsze buty. - wystawiłam jej czubek języka.
Westchnęła.
- Niech ci będzie. Koturny mi pożyczysz.
- Chciałabyś.
- Stawiam ci kawę więc nie pyskuj. Chodź obejdziemy jeszcze kilka sklepów i idziemy do Stabucksa.
Następnym sklepem do którego się wybrałyśmy był H&M. Wypatrzyłam sobie śliczną pastelową sukienkę w kwiaty natomiast, Kathe kupiła taką samą w innym kolorze. Do tego wyszukałyśmy bluzki z ciekawymi napisami. Ogólnie wykupiłyśmy pół sklepu więc nie będę wymieniać. Po szóstym sklepie byłyśmy obładowane torbami. Nogi mnie bolały i miałam dosyć chodzenia. Udałyśmy się do Starbucksa tak jak ustaliłyśmy wcześniej. Zajęłyśmy jeden z wolnych stolików i zostawiłyśmy tam nasze torby. Brunetka poszła zamówić napoje a ja zaczęłam przeglądać telefon. Napisałam mamie krótkiego sms-sa że będę w domu za jakąś godzinkę i schowałam urządzenie do kieszeni. 
- Proszę.
Usiadła przy mnie przyjaciółka i podała mi kubek wypełniony jasno brązową cieczą. Mruknęłam cicho dziękuję a następnie zaczęłam pić moją ulubioną kawe. Po chwili nie miałam już połowy napoju. 
- Mogłaś powiedzieć, że chcesz pić. - zaśmiała się na co przewróciłam oczami.
- Idę do toalety. Zaraz wracam.
Powiedziałam i wstałam. Ruszyłam w stronę ubikacji. Musiałam chwilę poczekać gdyż były zajęte. Gdy po kilku minutach czekania mogłam załatwić potrzebe, zrobiłam to i wyszłam z łazienki. Idąc w stronę stolika wyciągnęłam telefon. Czy ja zmieniam się w Lucy? Co chwila na niego zerkam. Poczułam lekkie uderzenie na brzuchu a następnie gorące coś. Tylko co? Sporzałam na bluzkę na, której była ogromna plama prawdopodobnie po kawie. Kubek leżał pod moimi nogami. 
- Jak łazisz?! - warknęłam i spojrzałam na postać przede mną.
- Jak ja łaże? To ty masz telefon przyklejony do ręki! - zaczął wymachiwać rękoma chłopak.
Był tak przystojny, że zabrakło mi słów. Miał na sobie czarne obcisłe spodnie oraz biały t-shirt pokazujący jego idealne i umięśnione ramiona. Oczy miał niebieskie i blond włosy postawione do góry. Przełknęłam głośno ślinę.
- Zrób zdjęcie będzie na dłużej. - parsknął śmiechem chłopak.
- Bardzo śmieszne. Lubiłam tę bluzkę wiesz?
- W takim razie bardzo mi przykro. - uśmiechnął się pokazując przy tym szereg białych zębów i dołeczki. - Jestem Luke. - powiedział i wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Amelia. - chwyciłam wyciągniętą rękę blondyna i ją uścisnęłam.
- Może dasz się gdzieś zaprosić?  Wynagrodzę ci tę koszulkę. 
- Um... jasne.
- Dasz mi swój numer?
Skinęłam głową. Luke podał mi swojego Iphona a ja zapisałam na nim ciąg liczb. 
- W takim razie do zobaczenia Amelio. - uśmiechnął się uroczo i odszedł.


______________________________________________________________
Pierwszy rozdział już za nami. Przepraszam, że tak długo musieliście na niego czekać;/
Odrazu informuje, że nie piszę bloga sama. Pomaga mi przyjaciółka, która sama ma dwa swoje opowiadania Nothing is by chance oraz Like you probbaby love me. Rozdziały będziemy pisać na zmiane, raz ja i raz Wiki. 1 rozdział ja zaczęłam, a Wiki dokończyła. Więc to na tyle i zapraszam, do czytania i komentowania. Miłego czytania, xx.